Tył podnieść można stosunkowo prosto choć łatwe to być nie musi
Zależy jaką masz belkę. Jak rurową to zapewne wystarczy ją przełożyć o 1 ząbek na wielowypustach drążków (piszę zapewne, bo tego modelu nie przerabiałem) Przy drążkowej z 4-rema drążkami jest więcej zabawy, ale generalnie polega to na tym samym - przekręcenie drążków które spowoduje ich mocniejsze wstępne naprężenie. Ponieważ drążki są 4 a każdy ma 2 końce i wielowypusty, jest to ciut bardziej skomplikowane i można sobie wyhodować kulawca. Dodatkowym utrudnieniem w obydwu przypadkach jest to, że drążki najczęściej są w gniazdach pozapiekane - wilgoć sól itp. przez lata robią swoje. Tak więc bez palnika i 5-cio kilowego młota na metrowym stylu nawet bym się do tego nie zabierał.

Podejrzewam, że trzeba też dokładnie zaznaczyć położenie drążków w gniazdach przed zabiegiem, żeby przy składaniu podciągnąć je o taką sama liczbę ząbków.
Ja w swoim po zrobieniu wstępnego rozeznania po warsztatach stwierdziłem, że nie będę się mordował za cenę 2 stów, którą to kosztowało mnie podniesienie tyłu. A robiłem to w momencie gdy auto miało jakieś 4-5 lat i było garażowane. Wcześniej chyba przez tydzień podlewałem gniazda naftą i delikatnie podgrzewałem. Dzięki temu nie trzeba było całej belki wymontowywać z auta, a drążki wyszły stosunkowo łatwo. Po tym zabiegu tył poszedł do góry ok 2-3 cm (1 ząbek przesunięcia drążków)
Tylko jest jeden problem. Jeżeli podniesiesz tył na samych drążkach (a innej drogi raczej nie ma), ale równocześnie będziesz go doładowywał po dach, to prawdopodobieństwo strzelenia któregoś z drążków drastycznie rośnie, bo siły skręcające będą większe.
Sprawa przodu jest praktycznie beznadziejna. O ile pamiętam masz 1,9D tak? No to w takim razie przednie sprężyny masz najtwardsze z dostępnych. Teoretycznie jest możliwość ich przekucia na gorąco, ale skutek może być baaardzo różny.
Jednym słowem tylko rzeźba, czyli kombinowanie nowego Mcphersona. Można próbować szukać (bez widoków na sukces) McPhersona z Pampy. Ona była ciut wyżej zawieszona i to była właśnie kwestia innej kolumny. Kiedyś długo nad tym deliberowałem, ale po rozpoznaniu terenu odpuściłem. Wszelkie wynalazki typu gumy wkładane między zwoje sprężyn od razu odpuść, bo to zabójstwo dla sprężyn. Zresztą to niczego nie podniesie a jedynie spowoduje ich mniejszą sprężystość i większą podatność na pęknięcie.
Pewnym rozwiązaniem mogłoby być włożenie gumowego/poliuretanowego pierścienia (specjalnie przygotowanego pod kształt kielicha kolumny) pod sprężynę. Tu też robiłem rozeznanie, ale gotowców nie było, a miła pani w firmie zaśpiewała mi taką cenę za produkt jednostkowy, że uprzejmie podziękowałem.
Dodatkowym problemem przy takim rozwiązaniu jest długość tłoczyska amortyzatora. Sprężyna z takim pierścieniem poniekąd będzie dłuższa i będzie bardziej wyciągała tłoczysko z amora. W skrajnych wypadkach może go wybijać. Choć i tu jest pewne pole manewru, bo gdy zmieniałem amory z fabryki na Monroe`y, to pomierzyłem i tłoczyska Monroe były dłuższe i jakieś 3 cm od fabryki. A to były zwykłe amory do Kangoo.
Jest jeszcze jedna droga, którą ja poszedłem. Felgi 15` + opony 185x65x15. Niestety i ta droga jest wyboista. Konieczne dystanse 20 mm z tyłu i 10 mm z przodu. A i tak przy mocnym dobiciu tył mi obcierał o rant błotnika (co ciekawe tylko z lewej strony), a przód przy maksymalnym skręcie lekko o wewnętrzną część nadkola. Teraz mam 185x60x15 i mam spokój. Nie chcę CI ściemniać ile auto poszło po tym zabiegu do góry bo nie pamiętam, ale wystarczy sprawdzić dokładną różnicę w średnicach opon i podzielić przez 2.
Com wiedział, tom napisał.
