Światełek do jazdy dziennej używam już jakiś czas. Uważam, że nieźle to wyszło. Niestety, szkoda, że wiązka dochodząca do żarówek ma tylko dwa przewody. Ale miejsca są na trzy. Zatem po prostu uzupełniłem gniazdo żarówki o to co brakowało.
A czemu dwa przekaźniki? Jeden po prostu załącza instalację zasilającą obie żarówki. Bo obwód podłączyłem bezpośredni do akumulatora aby nie ingerować w fabryczną instalację. Drugi wyłącza obwód świateł dziennych w chwili włączenia świateł pozycyjnych. Czyli dział to tak, że gdy odpalam silnik to zapalają się światła dzienne. Gdy zachodzi potrzeba włączenia świateł pozycyjnych lub mijania to po prostu włączam je a światła dzienne gasną. Każda żarówka zabezpieczona jest oddzielnym bezpiecznikiem. Może by i coś łatwiej ale uważałem, że jak już robić to porządnie.
No i oczywiście podczas jazdy na dziennych nic więcej się nie świeci. Tylne pozycje również nie. Bo tak powinno być.
Już kilka razy w CB słyszałem uwagi kierowców typu: "kolego zapal światła". A ja wtedy: "już są zapalone bo tak wyglądają światła do jazdy dziennej. To autko tak ma, kolego." I mam satysfakcję, że tylko mój skoczek tak ma
Ma to jednak swoją wadę. Teraz dopiero widzę jak kiepskiej jakości są te żarówki. Średni co 4-5 miesięcy jedna z nich przepala się. No, ale świecą praktycznie bez przerwy. Kombinowałem z tymi żarówkami z LEDami ale są za duże i nie mieszczą się w otwór w kloszu.