Zaczynam się coraz poważniej zastanawiać, czy nie przyszedł czas by zawiesić organizację zlotów ogólnopolskich... Do czasu kiedy klubowiczom zacznie się chcieć.
Bo to naprawdę przestaje mieć sens. Rozumiem doskonale Grześka i wiem jak się czuje w tej sytuacji, bo sam dwa zloty współorganizowałem, nie bez trudności, ale takich akcji nie pamiętam (a może nie chcę pamiętać).
Z roku na rok jest coraz mniej chętnych, mimo, że zawsze na zlotach są różne atrakcje i nikt nigdy nie narzeka na nudę.
W zasadzie przecież nikt nikomu nie robi łaski, że przyjedzie.
Jednego nie jestem w stanie zrozumieć. Na zloty innych marek przyjeżdża po kilkadziesiąt załóg, a u nas kilkanaście (w porywach). No dobrze powiecie, ale mają sponsorów, nagrody, atrakcje, cuda na kiju i bógwico...
Ale my też mamy atrakcje. A raz też mieliśmy i sponsora i nagrody. W Krzyczkach. Sponsor zachował się zupełnie od czapy (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) bo praktycznie za nic dał samochód do testowania i ufundował nagrody. Ale potem gdy się okazało, że chciałby nas zaprosić do programu partnerskiego, to nagle wszyscy zamilkli gdy trzeba było podać dane niezbędne do udziału w tym programie. Osobiście myślałem, że się wtedy spalę ze wstydu...
Dlatego uważam, że nie ma sensu szukać sponsorów. Bo sponsor nie znaczy naiwny idiota, który wyrzuci kasę w błoto. Sponsor oczekuje czegoś w zamian. A co możemy dać my? 10 załóg na zlocie? Wypięcie się odwrotną stroną w ramach podziękowania?
Podstawowym argumentem dla narzekaczy na to, by nie jechać, zawsze było, że za daleko. No i dobra. Było raz rzeczywiście daleko - w Gdańsku. Było wtedy najwięcej załóg...
Nieco bliżej - okolice Łomży - już mniej.
Niemalże geograficzny ŚRODEK POLSKI - jeszcze mniej.
To teraz pierwszy który się odezwie, że za daleko mu było przyjechać dostanie w ramach wyróżnienia nakaz zorganizowania choćby spota w swojej lokalizacji. Bo narzekać jest najłatwiej. Co do terminu - od kilku dobrych lat jest to zawsze ten sam termin. Boże Ciało + 3 dni. Więc wolne zaplanować można na rok naprzód. Tu o wymówkę również trudno.
W kwestii finansowej - nie chciałbym nic narzucać organizatorowi, ale moje zdanie jest takie: Jeżeli zaliczka została wpłacona na poczet atrakcji (które zostały zarezerwowane dla konkretnej ilości osób), gadżetów (które zostały wykonane dla konkretnej ilości osób), biesiady (która została zaplanowana i zamówiona na konkretną ilość osób) to sorry Winetou, ale we wszystkich szanujących się firmach organizujących imprezy, w wypadku rezygnacji w ostatniej chwili taka zaliczka po prostu przepada. Można się zastanowić nad
ewentualnym zwrotem zaliczki za rezerwację domku o ile jest to w jakiś sposób do obliczenia.
Gadżety rezygnującym wyślemy pocztą, z atrakcji zdamy relację, z biesiadą trzeba się będzie obejść smakiem.
Howgh i dobranoc!