Może trochę off top, bo dotyczy silnika 1,9 dci z Laguny:
Znajomy zanabył drogą kupna Lagune 2002 r 1,9 dci za zawrotną kwotę 1000,00 Funtów (mieszka na co dzień w Londynie).
Przyjechał niedawno do kraju, postanowił ją trochę dopieścić - wymiana płynów, olejów, filtrów, rozrządu i regeneracja turbo.
Autko odebrał od mechanika zapłacił zawrotną kwotę 1800 pln za robocizne + części.
Zapakował się z bagażem i wieczorem w ostatnią niedzielę wyruszył w drogę z Lublina w stronę Londynu.
Po przejechaniu około 350 km na A4 pod Zabrzem przy prędkości z silnika zaczęło dochodzić jakieś dziwne "syczenie". Zwolnił, żeby posłuchać co to wydaje taki dźwięk. Przy prędkości około 130 tak samo - nadal coś syczy.
Zaczął hamować wrzucił na "luz" - i się zaczęło - obroty na maxa - pamięta że na pewno było coś koło 6000 - 6500.
Próba zgaszenia silnika nic nie dała, mimo wyjęcia karty silnik nadal wył jak szalony.
Po jakiś 5 minutach poszedł olej na asfalt.
Zamówił lawetę, ściągnął grata do Lublina - zapłacił na szczęście tylko 900 pln.
Obejrzeliśmy wczoraj silnik:
- olej poszedł z zrzuconej odmy.
- trzeci wtrysk wybity na około 1 cm z głowicy.
Po oględzinach zaprzyjaźnionego mechanika diagnoza:
rozgrzany olej poszedł z turbiny na kolektor ssący silnika, albo dolot jeszcze nie był wyczyszczony z oleju po poprzedniej usterce, albo poszedł olej z intercoolera.
Powiedział tylko tyle, że miał fuksa - bo silnik jak się "rozbiegnie" to potrafi wał korbowy wyjść bokiem, a nawet go rozerwać na strzępy.
Z pozostałych uszkodzeń - pasek rozrządu dziwnie luźny wisi na kole rozrządu.
Teraz kilka pytań:
Czy warto (czy jest szansa na dochodzenie) dochodzić swoich praw od mechanika który robił mu ostatni remont wraz z regeneracja turbiny?
Czy jest sens naprawiać ten silnik?
Czy wymieniać cały silnik?
Czy olać grata i na szrot z nim?