Wątek ciągnie się już kilka dni w powitalni, ale dziś wykryłem nowy objaw i postanowiłem założyć temat. Ale po kolei:
Spalanie w moim kangoo (mam je od ok. miesiąca) wynosi 10l/100 km przy emeryckiej jeździe.
Póki co wyregulowałem zawory, wyczyściłem czujnik położenia wału, silniczek krokowy oraz wymieniłem świece. Po wszystkim odłączyłem akumulator, podłączyłem i wykonałem "specyficzną jazdę".
Spalanie bez zmian
Wykryłem takie objawy:
1. stoję na światłach, silnik pracuje na wolnych obrotach.
Ruszam z I biegu. Rozpędzam się nieco, nie za bardzo, na ucho tak do 2,5 tys. obrotów i zmieniam bieg na II.
Dodaję mocniej gazu. I tu dzieje się rzecz dla mnie podejrzana: silnik tak jakby "zamula", tj. nie idzie ochoczo do przodu, tylko tak jakby się dławił. I im mocniej wciskam gaz, tym bardziej się dławi. Po chwili jakoś zaczyna się rozpędzać, ale generalnie czuć, że ciężko mu to idzie, jakby wypadały zapłony czy coś.
Co innego, gdy ruszę ostrzej - idzie jak burza.
2. silnik pracuje na jałowym biegu. Co jakiś czas czuć takie "szarpnięcie". Dziwna sprawa. Też tak macie?
Dziś zorientowałem się, że nie zapala mi się żółta kontrolka po przekręceniu kluczyka (a chyba powinna). Zacząłem drążyć ten temat.
Lampka raczej się nie spaliła, bo to dioda.
Wyciągnąłem zegary, by sprawdzić czy kabel od niej nie został przecięty przez poprzednika by ukryć usterkę. Nic niepokojącego nie zobaczyłem.
Pozdejmowałem kolejno fajki świec na pracującym silniku. Nic się nie zapaliło.
Odłączyłem kostkę od sondy lambda i uruchomiłem silnik - też nic. Silnik chodził tak samo jak z podłączoną sondą.
Pomyślałem - może bezpiecznik. Te co są powtykane - są ok. W miejscach oznaczonych na diagramie znaczkiem silnika nie ma żadnych bezpieczników, ale i tak nie da się w nie nic wetknąć.
Ma ktoś jakiś pomysł o co chodzi?
Pozdrawiam