Długo się nie odzywałem bo się budowałem - aż skończyłem. Być może teraz znajdę więcej czasu aby pokazywać się na forum.
Kangoorek ciężko pracował. Woził cegły, piasek, cement, deski i nie pamietam co jeszcze a w zasadzie mogę powiedzieć, że wszystko co do budowy domu potrzebne. Nie raz było to ponad jego ładowność.
Wszystko dzielnie przeżył.
Niestety - przyznaję się - nie dbałem o niego. Nic nie naprawiałem przez ponad rok.
Co prawda, poł roku stał na parkingu ale też pracował. Robił za magazyn z silnikami do Mercedesa.
Kupiłem 2 silniki i 2 skrzynie biegów po okazyjnej cenie ale okazało się, że nie mam dojazdu do garażu bo robotnicy zastawili wjazd materiałami budowlanymi.
I własnie te 5 miesiecy stania dało mu najbardziej "po zaworach". Na szczęście stał na kołkach.
Tak musiało być bo na pace było ponad 400kg towaru.
Ale... Straty po zimie były następujące. Akumulator - padł totalnie, bębny - przyrdzewiały do szczęk, dźwignia ręcznego - przyrdzewiał przycisk blokujący hamulec, Tylne drzwi mniejsze - przyrdzewiały zawiasy i nie mozna było ich otworzyć, Próg po stronie kierowcy - przeżarty, blacha wokół wlewu paliwa - jak sito, centralny - przestał zamykać (tylko otwiera), zamki w drzwiach - nie działają (udało sie uratować tyko ten od strony kierowcy).
Przez całą wiosnę nasączałem zamki i zawiasy. Zamków nie udało się naprawić. Zawias drzwi tylnych zaczął działać ale jest jakiś taki oporny, muszę go nadal smarować wd40. Hamulce tylne oczyścilem z rdzy i działają. Zapodalem nowy akumulator i autko odpalilo bez problemów.
Tak przejeździłem wiosnę i całe lato. Kangurek przeprowadził moje meble i całą graciarnię z Żoliborza na Wygodę.
Dziwnie zachowywały się hamulce - pulsowały przy hamowaniu ale skoro jeździł i hamował to jeździłem.
Nie miałem czasu do nich zajrzeć.
Pedał hamulca wpadał coraz głębiej a pulsowanie było coraz bardziej odczuwalne . Nadal jeździlem. Aż do wczoraj.
Przywiozłem pół tony piachu i przy hamowaniu pod domem coś zgrzytnęło w prawym kole. Wywaliłem piach i chciałem zaparkować. Niestety nie mogłem zahamować. Musiałem posłużyć się ręcznym.
Na szczęście mam teraz 200 metrów od domu warsztat mechaniczny. Dotoczyłem się tam i zostawiłem autko do naprawy. Pojechałem do pracy. Po godzinie zadzwonił do mnie mechanik i powiedział, że jescze czegoś takiego nie widział. Rozwarstwiła się tarcza hamulcowa. Przerdzewiały żebra wewnątrz tarczy i jedna część odpadła.
W ubiegłym roku latem wymienialem tarcze więc były dobre przed postojem zimowym. Co może zrobić rdza?!
Dobrze, że nie padły mi hamulce jak jechałem z piachem. Cholercia nie mozna jeździć z defektem hamulców, choćby najmniejszym bo to może się źle skończyć. Mi się udało.